Nadszedł czas na chill-out
Dotarliśmy do Salvadoru w Brazylii ! (nie mylić,niestety z Salwadorem w Ameryce Środkowej). Był to nasz jeden z ostatnich lotów wewnątrz tego kraju oraz niestety nasza podróż dobiega końca...Ale teraz coś na deser:) Podczas lądowania już było widać te piękne plaże,słońce padające na miasto i ocean!Chcieliśmy się jak najszybciej położyć na plaży i odpocząć po 2 tygodniach w biegu,ciągle zmieniając samoloty i hotele.
Nie rozczarowaliśmy się,gdy tylko wstaliśmy z samego rana poszliśmy na plaże.Z rana musieliśmy wcześnie wyjść by zająć sobie miejsce,mimo,że jeszcze nie ma sezonu po kilkudziesięciu minutach już nie było miejsca a plaża zamienia się w jedno wielkie skupisko ludzi liczących na odpoczynek i lekką opaleniznę! Widok zapierał dech w piersiach,pięknie błyszcząca się wodą,czyściutki mięciutki piasek i słońce,które w będącej zimie w Brazylii grzała nadając temperaturę ok 30-34 stopni ! Być w Salvadorze i nie wypić koksa ?to byłby dopiero grzech!! Wieczorem zaś deptak przy oceanie zamienił się w wielkie wydarzenie ! Ulica została zamknięta(jak co weekend) dla pojazdów komunikacji miejskiej i prywatnych właścicieli po to aby można było na przystanku spotkać zespół grający na żywo,panie tańczące sssssssambę i wiele innych atrakcji! Tu własnie czuć klimat tego kraju!